Proces utraty wartości dotyczy niemal wszystkich pojazdów za wyjątkiem dobrze utrzymanych, zabytkowych egzemplarzy. To normalne i nie powinno dziwić, że auto tuż po opuszczeniu salonu wydatnie zmniejsza swoją wartość. Dzieje się tak z bardzo prostego powodu – jest używane i traci najwięcej w ciągu pierwszych 3 lat od zakupu. A co jeśli samochód ma przeszłość zapisaną pod znakiem kolizji czy poważnego wypadku?
Towarzystwa ubezpieczeniowe skrzętnie odnotowują tego typu fakty w swoich bazach danych, co zwykle wiąże się nie tylko z utratą przez kierowcę wypracowanych latami zniżek, ale i zakwalifikowaniem pojazdu jako powypadkowy. Ten drugi fakt powoduje realny spadek handlowej wartości auta, więc jego sprzedaż może być i trudniejsza, i za niższą cenę. Jak rozsądnie podejść do tego zagadnienia, kiedy nasze auto zaliczyło wypadek, ale nie z naszej winy?
Auto powypadkowe jest tańsze
Poszukując nowego, lecz używanego samochodu, wielu z nas chciałoby kupić przyzwoity egzemplarz w dobrym stanie technicznym i w możliwie dobrej cenie. Choć internetowe portale ogłoszeniowe pełne są wyjątkowych „okazji”, to takie perełki się zdarzają. Jednak zwykle trafiają na nie zawodowi handlarze, którzy działają w ciągu kwadransa od publikacji ogłoszenia, od razu jadąc z gotówką do sprzedającego. Natomiast konsumenci najczęściej natrafiają na „perełki”, których atrakcyjna cena wynika przeważnie z powypadkowej przeszłości. Dobrze, kiedy właściciel posiada historię serwisową i faktury z naprawy i likwidacji szkody oraz ich nie ukrywa. Praktyka pokazuje, że większość sprzedających stara się zataić lub przemilczeć ten fakt, zwłaszcza jeśli chodzi o auta sprowadzane z zagranicy. Na domiar złego, często nawet spotyka się nieco zawyżoną cenę, ponieważ taka rzekomo nie budzi podejrzeń kupujących.
O ile już mamy wstępne rozeznanie, na co uważać, przy zakupie, to należy zdawać sobie sprawę, że auto szumnie określane jako „powypadkowe” wcale nie musi być pułapką. Wiele z takich pojazdów jest po niegroźnej kolizji, która wydarzyła się na przykład kilka lat temu, a jeśli naprawa była wykonana poprawnie, to spokojnie może posłużyć jeszcze wiele lat.
I tutaj dochodzimy do sedna tego wpisu – jak to jest z wyceną, kiedy my zaliczyliśmy kolizję lub wypadek, i auto realnie straci na wartości podczas wyceny. Czy można jakoś zminimalizować straty, na przykład ubiegając się o likwidację szkody czy wypłatę różnicy wartości auta sprzed wypadku i po nim?
Czego można oczekiwać od towarzystwa ubezpieczeniowego?
Dobre pytanie, zwłaszcza kiedy w przypływie emocji (po kolizji lub wypadku) próbujemy walczyć o swoje prawa. Okazuje się, że jeśli nic takiego nam się nie stało, a samochód nie ma wskazań do zezłomowania, to jest szansa na likwidację szkody oraz wypłatę różnicy wartości sprzed i po zdarzeniu. Jednak i tu nie zawsze będzie to prosta droga. O co chodzi?
Ogólnie rzecz biorąc, w momencie kolizji czy wypadku, kiedy sprawcą jest inna osoba, a nasz pojazd został uszkodzony, wtedy przede wszystkim mamy prawo do likwidacji szkody z polisy OC sprawcy. Może to być wypłata środków lub oddanie auta do wskazanego warsztatu w celu wykonania naprawy. I tak to wygląda w większości spraw. Ale w przypadku wypłaty różnicy w wartości pojazdu sprzed i po szkodzie może być trudniej, ponieważ ubezpieczyciele próbują tego uniknąć, licząc na niewiedzę klientów. Dlatego zawsze należy złożyć w tej sprawie wniosek do danego towarzystwa, aby dochodzić swoich praw do przysługującego roszczenia. W końcu samochód – nawet po profesjonalnej naprawie – jest traktowany jako pojazd powypadkowy, a to istotnie rzutuje na jego wartość. Warto pamiętać, że po naszej stronie jest tutaj art. 361 Kodeksu Cywilnego, więc prawo przyznaje rację poszkodowanemu.
Tyle teorii – przejdźmy do praktyki. Ta nie jest tak idealna jak w kodeksowych paragrafach, ponieważ są jeszcze określone warunki, które kwalifikują dane uszkodzenia do wypłaty różnicy w wartości auta.
Utrata wartości samochodu – warunki do spełnienia
Towarzystwo ubezpieczeniowe, aby nie odrzucić wniosku o różnicę wartości, trzyma się pewnych zasad, które muszą być spełnione przez poszkodowanego, czyli właściciela poturbowanego pojazdu. Chodzi m.in. o takie warunki jak:
- szkoda częściowa, ale nie całkowita – to ważne, ponieważ w momencie, kiedy ubezpieczyciel zakwalifikuje szkodę jako całkowitą, to wtedy auto wędruje na złom, a nam, po oszacowaniu wartości, wypłaca tylko ustaloną kwotę z tytułu likwidacji szkody;
- pojazd, który uległ uszkodzeniu, serwisowano wg wytycznych producenta – dotyczy to szczególnie właścicieli młodych pojazdów, którzy powinni regularnie serwisować auto w ASO, natomiast starsze pojazdy przynajmniej w warsztatach, które spełniają podstawowe standardy;
- pierwsza szkoda metalowych elementów pojazdu – mowa m.in. o błotnikach, drzwiach, pokrywie komory silnika (masce) czy pokrywie bagażnika;
- wcześniejsze uszkodzenia dotyczyły elementów innych niż metalowe – tutaj należy mieć argumenty w postaci dowodów, np. fotografie, zapis z monitoringu.
Ich spełnienie jest niezbędne, aby móc dochodzić należnych praw, które przysługują w sytuacji ubiegania się o zwrot różnicy wartości.
Jak oblicza się utratę wartości handlowej samochodu po wypadku?
Tutaj sprawa nieco się komplikuje. O ile uda nam się złożyć wniosek do ubezpieczyciela, o tyle kwestia określenia różnicy między pojazdem sprzed i po wypadku jest rozpatrywana bardzo różnie. Jak łatwo można się domyślić, w tej materii może dochodzić do nadużyć, oczywiście z korzyścią dla towarzystw ubezpieczeniowych. Przykładem jest kosztorys naprawy pojazdu przygotowany przez ekspertów ubezpieczyciela – pisaliśmy już o tym w oddzielnym artykule. I jeśli nie zweryfikujemy tych czynności, to ryzyko jest spore. Oczywiście stosuje się tutaj pewne standardy, które polegają na tym, że ubezpieczyciel powołuje biegłego sądowego lub swojego rzeczoznawcę, a ten uwzględnia (a przynajmniej powinien) zapisy Instrukcji Określania Rynkowego Ubytku Wartości Pojazdów (oprac. Stowarzyszenia Rzeczoznawców Samochodowych EKSPERTMOT). Jest to bardzo ważny dokument, który pozwala dość dobrze oszacować utratę wartości handlowej uszkodzonego pojazdu. Podstawowym czynnikiem branym pod uwagę jest wiek samochodu. Wg zapisów wspomnianej instrukcji utratę wartości należy obliczać dla:
- samochodów osobowych i terenowych mających nie więcej niż 6 lat;
- samochodów ciężarowych o DMC do 3,5 t mających nie więcej niż 4 lata;
- samochodów ciężarowych o DMC powyżej 3,5 t i motocykli mających nie więcej niż 3 lata.
Warto pamiętać, że jeśli chodzi o pojazdy zabytkowe i historyczne, to wiek nie ma żadnego znaczenia przy oszacowaniu wartości.
Co więcej, w przypadku kiedy nasze auto nie mieści się w podanych limitach, to i tak mamy prawo do wypłaty różnicy. Instrukcja zawiera wyłącznie zbiór zaleceń, więc kiedy nasz pojazd był wcześniej w dobrej kondycji technicznej, miał dość niski przebieg, to jego wartość rynkowa z pewnością nie należała do najniższych. W takiej sytuacji mamy pełne prawo do ubiegania się o wypłatę rzeczonej różnicy. Ponadto, jeśli ubezpieczyciel podał, w naszym odczuciu, zbyt niską kwotę, to możemy wnosić o jej podwyższenie lub ponowne oszacowanie. Ale musimy mieć dowody – czyli różnego rodzaju faktury oraz dokumenty, które potwierdzają wartość wcześniej poniesionych inwestycji czy posiadanego wyposażenia auta oraz zarejestrowany niski przebieg.
W tym momencie bardzo pomocne może być skorzystanie z niezależnego od ubezpieczyciela rzeczoznawcy motoryzacyjnego, który wykona rzetelną ekspertyzę w celu obliczenia ubytku wartości. Mając taki dokument, można odwołać się od decyzji ubezpieczyciela i zawalczyć o swoje pieniądze. Gdyby to nie pomogło, możemy zwrócić się jeszcze do Rzecznika Finansowego albo dochodzić swoich praw w postępowaniu sądowym.
O niezależnych wycenach pialiśmy już kiedyś osobny artykuł.
Podsumowanie
Samochody zawsze tracą na wartości. Nic na to nie poradzimy, chyba że posiadamy pojazd zabytkowy. Jednak nie zawsze powinniśmy godzić się na zaniżone odszkodowanie, brak wypłaty kwoty spowodowanej utratą wartości handlowej pojazdu czy jej nierzetelne oszacowanie. Miejmy świadomość, że kiedy jesteśmy poszkodowani, to prawo jest po naszej stronie i warto wyczerpać jego możliwości, zwłaszcza gdy ubezpieczyciel próbuje ugrać swoje, a my mielibyśmy być stratni. Często wizyta u niezależnego rzeczoznawcy samochodowego oraz złożenie jednego dokumentu więcej może zdziałać cuda i sprawić, że otrzymamy tyle, ile nam się rzeczywiście należy. Dzięki temu nawet przy ewentualnej późniejszej odsprzedaży samochodu, w rezultacie stracimy tylko tyle, ile wynika z naturalnej utraty wartości pojazdu.